A miało być tak pięknie ...
- Marta Lupa-Wyszowska
- 2 cze
- 7 minut(y) czytania
I
- Spotkałam Grażynę w windzie. Ty wiesz, że ten jest starszy brat zawału serca dostał?
- No nie dziwota, po tym wszystkim, co przeszedł. Nie trzeba się było pakować w te Solidarności. Po co to komu.
- Staszek, no co ty gadasz. Przecież wygrali wybory. Może w końcu coś się zmieni.
- Co się zmieni Alina? Co się zmieni? W tym kraju nigdy się nic nie zmienia.
- Przestań tak przy dziecku gadać.
Marysia w wieku pięciu lat jeszcze nie wie, co znaczy “w tym kraju”. Słowo Solidarność słyszała już wiele razy. Do którego pudełka powinna je włożyć? Dobre czy złe? Tego jeszcze nie wie. Pomyśli o tym później. Teraz najważniejszy jest zamek. Od kilkunastu minut buduje dom dla księżniczki Krystyny. Drewniane klocki piętrzą się przed jej kruchą sylwetką. Szczupłe nóżki, schowane pod kloszem czerwonej sukienki w kratkę. Co chwilę zastyga w skupieniu. Uniesiona ręka dzierżąca mały, brązowy sześcian i głowa przechylona na bok w skupieniu. W której części zamku powinna być tajemnicza komnata? W podziemiach, czy może na samej górze? Gdzieś między orzechowym spojrzeniem Marysi, a drewnianą budowlą na czerwonym dywanie klocki zmieniają się w kamienne, pokryte bluszczem wierze odbijające światło księżyca i mosiężną bramę.
- Dobra, dobra już nic nie mówię.
- Rozmawiałeś z Tadkiem?
- Tak, wczoraj go w mieście spotkałem. Ale nie da rady pomóc, ma już swoje plany.
- Plany? Jakie on może mieć plany? Żeby bratu nie pomóc.
- Mogłaś go poprosić wcześniej?
- Poprosić? Po tym wszystkim jeszcze mam się prosić? A domyślić się nie można? W dupach im się wszystkim poprzewracało.
- Przestań tak przy dziecku gadać.
- O, następny mądry się znalazł.
Do Marysi dociera tylko ostatnie zdanie. Podnosi wzrok na rodziców siedzących przy stole w kuchni. Obrazek, który tak dobrze zna. Mama przy kuchence, gotuje obiad na jutro. Tata na taborecie przy stole pije herbatę. Czarną, w szklance z koszyczkiem. “O następny mądry się znalazł” - powtarza w myślach. Mądry? Zna to słowo. Mama powiedziała, że jest mądra, kiedy policzyła wszystkie kredki w piórniku. Jej księżniczka też będzie mądra. Zbuduje jej wielką bibliotekę z wszystkimi książkami świata. Równo poukładanych za lśniącymi szybami. Tak, jak widziała u cioci Haliny.
- Daj spokój. Damy sobie radę. To tylko dwa pokoje do wytapetowania.
- No tylko żebyśmy w tym syfie nie siedzieli miesiącami.
- Już ty się nie nakręcaj. Raz dwa i będzie po robocie.
- Przy łazience też to słyszałam, a miesiącami się ciągnęło.
- Nie moja wina, że niczego w sklepach nie ma.
- Dobra, dobra. Idź lepiej telewizor włącz, bo zaraz Dziennik Telewizyjny będzie.
Staszek wstaje ze skrzypiącego taboretu i idzie do dużego pokoju. Niedokończoną herbatę w szklance z koszyczkiem stawia na ławie obok tapczanu. Po chwili dołącza do niego Alina. W pokoju rozpościera się dźwięk Dziennika Telewizyjnego, a w ich twarzach, otoczonych półmrokiem, odbija się biel i czerwień liter na ekranie. Dziś coś innego niż zwykle - wywiad z Joanną Szczepkowską.
Marysia nie zwraca uwagi na to, co dzieje się na ekranie. Jej świat rozgrywa się na dywanie pomiędzy ścianami z brązowych klocków. Jest już tajemnicza komnata i ogromna, przeszklona biblioteka. Jej wzrok ma niezwykłą moc, bo w drodze, którą pokonuje między główką okraszoną blond lokami a dywanem dzieją się magiczne rzeczy. Brązy i szarości drewnianej budowli nagle ożywają tysiącem barw. Drewno przemienia się w lśniący w księżycowym świetle kamień, a przerwy między klockami w ozdobione kwiecistymi tkaninami okna. Wszystko tak różne od tego, co zwykle widzi za oknem. Może u nich kiedyś też tak będzie, na pewno. Trzeba tylko wierzyć. Z zachwytu nad pięknem drewniano-kamiennego świata wyrywa ją głos mamy:
- Staszek podgłośnij, bo coś nie słyszę wyraźnie.
- Otóż gdybym była na Pani miejscu powiedziałbym tak. Proszę Państwa - 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm - wybrzmiewa z ekranu telewizora.
- Jezu kochany. Chyba się popłaczę. Mówiłam ci Staszek, mówiłam, że będzie dobrze.
- A daj spokój kobieto. No zobaczymy, zobaczymy - odpowiada patrząc na TV zaszklonym okiem.
Alina czuje jak ręka Staszka zaciska się na jej kolanie.

II
Przestronne mieszkanie na warszawskim Mokotowie. W lewym roku szklana ława otoczona beżową, narożną sofą. Na przeciwko - dwa pasujące do sofy fotele. Pod ścianą telewizor, w który w przeważającej większości wpatruje się cała rodzina Mościckich. Z nieliczonymi wyjątkami - mąż Wojtek tylko od czasu do czasu zerka z otwartej kuchni znad talerza kanapek, piętnastoletnia Julka jest aktualnie pochłonięta TikTokowym światem, a pięcioletni Bartek na dywanie układa klocki.
- Włączcie TVN. Wieczór wyborczy się zaczyna - babcia Alina wychyla się zza pleców Staszka - Julka wyciągnij już te słuchawki z uszu. Demokracji się ucz dziecko. Kto wie, za kilka lat może ty będziesz stać jak ci w Jagodnie. No serce rośnie jak się na to patrzy - zwraca się w stronę Julki siedzącej na fotelu z podkurczonymi nogami.
- Serce to mi urośnie, jak zobaczę żółty słupek wyżej niż niebieski - Wojtek z kuchni.
- Ktoś coś do mnie mówił? - po chwili odpowiada Julka
- Tak Juleczko. Babcia do Ciebie mówiła. Już schowaj te słuchawki i usiądź jak człowiek - tłumaczy mama Maria.
- No siedzę przecież.
- Córcia no może sobie załóż jeszcze te nogi na głowę.
- Mamo nie podoba mi się jak się do mnie zwracasz. Twój komunikat jest agresywny.
- No trzymajcie mnie ludzie - Maria powoli, acz skutecznie kieruje się w stronę krawędzi cierpliwości.
- Nie wiem, czego te dzieci teraz w szkole uczą. Psychologie, srycholigie, tylko tym młodym w głowie mieszają - dziadek Staszek burczy pod nosem nie odwracając wzroku od telewizora.
- To się nazywa NVC dziadku - komunikacja bez agresji - takie warsztaty mieliśmy w szkole ostatnio.
- No mówię przecież - woda z mózgu - odpowiada Staszek, nadal spod nosa, nadal nawiązując kontakt wzrokowy jedynie z prezenterem TV.
- Droga córciu, czy zechciałabyś usiąść z nogami na posadzce, jako że twoja postawa aktualnie wyraża brak szacunku dla osób starszych goszczących dzisiaj u nas. Zrobiłybyśmy wielką przyjemność - Maria wspina się na wyżyny wytrzymałości.
- Jezu z Wami to nie można normalnie porozmawiać. Nic się w tej rodzinie nie zmienia. - Julka oburzona nieprzystawalnością swojej rodziny do rzeczywistości szuka pomocy u ojca.
- Tato, soku mogę.
- A może by tak proszę. Gdzie Twoje NVC?
- Drogi ojcze, czy mogę prosić soku - dopowiada Julka, a Wojtek niemal słyszy parę wychodzącą jej z uszu - Chyba sobie Jengę ułożę, to może się odstresuję. Tylko negatywne wibracje w tym domu.
- Negatywne wibracje to będą jak przegramy. Staszek podkręć tam trochę, bo nic nie słuchać - babcia Alina do Staszka, niezmiennie niedosłysząca od lat - Córcia, a ty Wojtkowi z kolacją nie pomożesz?
- A co jemu rączki przyrosły? Da radę chłopak. Ile jeszcze czasu zostało? - pyta Maria.
- Lokale o 21 zamykają to kilka minut - dochodzi z kuchni.
- Ludzie kochani co za stres. 8 lat tego ciemnogrodu to już wystarczy - Maria wyciera spocone ręce o spodnie.
- I tak wszyscy po jednych pieniądzach. W tym kraju nic się nie zmienia - głębokość politycznego komentarza dziadka Staszka pozostaje bez odpowiedzi.
- Bartek chodź poukładamy sobie coś - Julka dosiada się do Bartka na dywanie.
Ten mały człowiek o burzy blond loków to jedyne, co ostatnio nie doprowadza jej do szału. Bartuś to dziecko bezobsługowe - potrafi godzinami układać szybujące w kosmos budynki i kosmiczne pojazdy z klocków lego, a jego spokój w niewyjaśniony sposób hamuje hormonalną burzę Julki.
- Chodź wieżę sobie zrobimy - Julka wyciąga z pudełka Jengę i klocek po klocku razem z Bartkiem pną się do sufitu, odcięci od rozmów reszty rodziny.
Julka nie wie, że w bartkowej głowie po raz kolejny tworzy się kosmiczny świat na odległej o miliony lat świetlnych planecie. Że wieża nie pnie się w stronę sufitu, a raczej w stronę słońca, bo to tam Bartek chce dotrzeć najbardziej.
Po chwili rozmowa, wciąż niezauważona przez Julkę Bartka, milknie, a w pokoju przebija się głos prowadzącego wieczór wyborczy.
- Proszę Państwa, już za chwilę poznamy pierwsze sondażowe wyniki wyborów parlamentarnych. Za kilkadziesiąt sekund dowiemy się, czy rządy przejdą w ręce Koalicji, czy pozostaną w rękach PiSu. I już są: Prawo i Sprawiedliwość - 35%, Koalicja Obywatelska - 30% i Trzecia Droga 14%. To oznacza, że PiS, mimo wygranej, nie będzie mieć większość w Sejmie.
- Matko z córką, dzięki Bogu. Można odetchnąć z ulgą. Wojtuś polej coś - babcia Alina odnawia nić porozumienia z zięciem.
Wojtek wyciąga z barku butelkę cytrynówki, na co dziadek Staszek podrywa się z kanapy.
- No wreszcie dobrze mówisz kobieto.
- Tylko nie za dużo Wojtuś - jutro do pracy trzeba iść - Maria wprowadza głos rozsądku.
Julka i Bartek nadal niewzruszeni na dywanie dodają do wierzy ostatnie klocki. Od Bartka zaangażowania obywatelskiego jeszcze nikt nie wymaga, a Julki ograniczy się do lajkowania TikToka, który nie wiedzieć czemu wyśle jej jutro mama z podpisem “Dziecko ucz się”
Jakaś Szczepkowska gada, że 15 października 2023 w Polsce skończyły się rządy PiSu.
Epilog
Po skończonym Dzienniku Telewizyjnym i skończonym wieczorze wyborczym. Kiedy na dnie szklanki zostały liście po herbacie, a na dnie butelki cytrynówki echo - w obu mieszkaniach, w odległości kilkudziesięciu lat - z radia stojącego na parapecie wydobywa się przeszywający na wskroś zgrzyt, pisk, urywki piosenek, niedokończone słowa i dźwięki.
- Jezu Chryste wyłączże to - babcia Alina krzyczy do Wojtka z beżowej sofy.
- Matko kochana Staszek, przycisz to radio. Tyle razy ci mówiłam… - Alina, nie będąca jeszcze babcią, podrywa się a tapczanu,
Ani Staszek, który dopił wreszcie herbatę ze szklanki z koszyczkiem, ani Wojtek dojadający ostatnie kanapki z salami nie zdążą dobiec do odbiornika. Hałas nagle milknie tylko po to, aby po chwili odezwać się jeszcze większym hukiem, tym razem głosem Kaczmarskiego.
- A mury rosną, rosną, rosną ….
Marysia ze strachu podskakuje na dywanie i niechcący strąca wierzę swojego zamku.
Może tylko wieża upadnie, a zamek pozostanie nietknięty? Niestety - cała budowla chwieje się pod wpływem uderzenia i rozsypuje się w kawałki na dywanie. Przeszklona biblioteka i tajemnicza komnata już nie istnieją, lśniące kamienie znów są tylko klockami, a kolorowe tkaniny znikają w Marysiowej główce na zawsze. Marysia z przeszklonymi orzechowymi oczyma spogląda na świat, który właśnie rozsypał jej się na dywanie. Świat, w który włożyła tyle wysiłku, tak misternie budowany. I znów wszystko poszło na marne.
Bartek także budzi się z kosmicznego snu. Jeden nieuważny krok, źle położony klocek i cała wieża chwieje się u podstaw. Nie da się już niczego uratować. Klocki rozsypują się po dywanie, a kosmiczny plan Bartka legnie w gruzach. Dzisiaj Bartek nie dotrze do złocistej kuli. I znów wszystko poszło na marne.
A miało być tak pięknie ….



Komentarze