Główny bohater
- Marta Lupa-Wyszowska
- 26 cze
- 5 minut(y) czytania
Trafił na OIOM przez problemy z sercem. Śmiem twierdzić, że rzekome, bo podczas pobytu na Intensywnej Terapii serce działało wyśmienicie. Każdy dzień przynosił Panu Tadkowi nową miłość. Ignorując niemal czterdziestoletnią różnicę wieku podrywał pielęgniarki z niegasnącą pewnością powodzenia. A to że wenflon nie taki, a to że może soczku by się Pan Tadek napił, a to że ładnie siostrze w niebieskim.

Stoję po środku. Przede mną brązy i szarości. Powoli z tej brunatnej plamy wyłania się kształt otaczającego mnie okręgu. Zamazanego, niewyraźnego, jakby ktoś pociągnął po płótnie mokrym pędzlem. Przecieram oczy, aby dostrzec cokolwiek, ale nic nie zależy tu ode mnie. Spoglądam w dół. Szpitalny, niemal przezroczysty zielony, ochraniacze na buty. Kiedy podnoszę wzrok oślepia mnie białe, chłodne światło jarzeniówki. Obracam się wokół własnej osi. Powoli wyłaniają się kształty. Szpitalne łóżka, monitory, kroplówki. OIOM. Na łóżkach Marysia, Pana Tadek, Magda i Adaś. Jedno z nich znajduje się za szybą. Izolatka. I Misiek, oświetlony przez strop światła. Dostrzegam siebie, nasze mamy, braci. Stoimy przy jego łóżku. Jesteśmy i nie jesteśmy jednocześnie. Markujemy nasze ruchy, trzymając przedmioty, których nie ma. Jak w dziecięcej zabawie odgrywamy nasze role. Czytając, głaszcząc po wytartych od poduszki włosach, smarując skórę olejkiem. Nagle zatrzymujemy się w połowie ruchu, podchodzimy do skraju łóżka, kłaniamy się niewidzialnej widowni. Strop światła przesuwa się w prawo i bohaterem tego dramatu staje się ktoś inny. Adaś i jego mama układająca pluszaki w nie mającej celu pantomimie. Zastyga, kłania się, a światło przesuwa się na łóżko najpierw Marysi, a później Pana Tadka. I to jeszcze jedno za szybą. Stoję w bezruchu oglądając ten korowód tragedii, miłości, nie zadanych pytań i pytań bez odpowiedzi. Strop światła gaśnie, a ciszę przeszywa salwa oklasków. Co raz głośniejsza, choć nikt się nie zbliża. Hałas narasta, nie jestem w stanie go znieść. Nie chcę go słyszeć. Tak bardzo tu nie pasuje. Zatykam uszy rękami, kucam. Każde uderzenie dłoni o dłoń pulsuje w mojej głowie, dociera do każdej komórki. Chcę wyjść ze swojego ciała, ale nic nie zależy tu ode mnie. Czuję jak po twarzy spływają mi krople potu. Moje ciało przecieka. Strąki włosów przylepiają się do mojej twarzy. Zupełnie mokra wstaję i wyję do czegoś, co znajduje się poza mną. Tępy, zwierzęcy krzyk z wnętrza mojego ciała. Nagle oklaski cichną, światło jarzeniówki blednie pozostawiając łóżka w półmroku. Zapada kurtyna, drapowana, z czerwonego aksamitu. Budzę się.
Marysia
Tegoroczna absolwentka Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i świeżo upieczona lekarz weterynarii. Jej miłością i pasją były konie. Uprawiała jeździectwo od dziecka i była zawodniczką Polskiej LigiWestern i Rodeo. Posiadała tytuł Przodownika Turystyki Jeździeckiej II stopnia. 31 sierpnia w trakcie wykonywania obowiązków służbowych miała tragiczny wypadek samochodowy. Od tego czasu pozostaje w śpiączce.
Tego dowiedziałam się dopiero później, bo po raz pierwszy zobaczyłam Marysię na łóżku obok – w bieli prześcieradeł i w plątaninie rurek. Bardzo chciałam wiedzieć kim jest i co stoi za jej dramatem. Częściowo pewnie z tych samych powodów, dla których z dziwną, chorą przyjemnością zerkamy w stronę wraków pozostawionych po wypadku. Częściowo jednak szukałam jakiegoś odniesienia, nadziei, że można się spod tej plątaniny rurek wydostać. Tragedia, która nie wydarzyła się nam tylko rzadko jest tylko czyjąś tragedią. Zwykle jest dla nas narzędziem do załatwienia własnych spraw.
Łóżko Marysi opustoszało niedługo potem, a ja musiałam szukać nadziei gdzie indziej.
Magda
Magda wraca z pracy nad ranem. Ze Strefy chyba. Wraca do dwójki dzieci. Musiały zostać z kimś z rodziny, bo ojca nie było już od dawna. Zbliża się do przejścia dla pieszych, patrzy w lewo. Samochód zatrzymuje się, żeby ją przepuścić. Wchodzi na przejście. Drugi samochód nie zwalnia.
- Magda otworzyła dzisiaj oczy
Tak poznaję Panią Krystynę, mamę Magdy, która trafiła na OIOM niedługo po Miśku. Od tej pory będziemy widywały się prawie codziennie i naprzemiennie wznosić i opadać. Z każdym samodzielnym oddechem i z każdym złym wynikiem badań. Tak bardzo zazdroszczę jej tych otwartych oczu. Miśkowe ciało nie chce drgnąć o milimetr, zaklęte w bezruchu.
Pani Krystyna na stałe mieszka w Stanach. Przyjechała najszybciej jak mogła. Do Magdy przychodzi także ojciec i brat z żoną. Codziennie wymieniamy się ilością samodzielnych oddechów, ściśnięta ręką, obniżoną gorączką. Magdę wcześniej niż Miśka przenoszą na neurologię, bo idzie ku lepszemu. Zazdroszczę po raz kolejny, ale trzymam kciuki.
Kilka miesięcy później spotykam na korytarzu szpitala Panią Krystynę i brata Magdy. Pytam jak się czuje. Niestety, zapalenie płuc.
Dzieci zostają z jej bratem
Izolatka
Na OIOMIE pewnych rzeczy nie wypowiada się na głos. Nikt nie pyta, gdzie zniknął pacjent z łóżka obok – zwykle nie chcemy słyszeć odpowiedzi. Nie mówimy, jak bardzo się boimy i że każda wizyta jest jak zdawanie najgorszego egzaminy w życiu. Nie dopytujemy o szanse wyjścia z tego – czasem łatwiej jest żyć w nieświadomości. O tym, co stało się z pacjentem z izolatki też dowiedzieliśmy się przypadkiem, po cichu, nie wchodząc w szczegóły.
Syn, lat 9 znalazł go na strychu. Sznur. Tyle wystarczy.
Adaś
Choć w wieku chrystusowym na zawsze pozostanie Adasiem - chłopcem zaklętym w ciele mężczyzny i ulepionym z miłości i strachu o to, co będzie kiedy jej zabraknie. Ona na zawsze pozostanie matką chłopca - zatrwożoną, otaczającą siecią nie do przebicia. Wraz z narodzinami Adasia i jego chorobą oboje stracili szansę na to, aby ich relacja kiedykolwiek dojrzała. Oboje utknęli na tym samych etapie.
Adaś zajmuje łóżko obok. Na OIOM trafia bliski zawału serca, mający duże trudności w oddychaniu, a z powodu wagi ograniczony ruchowo. Zastanawiam się co doprowadziło go do tego stanu. Co było pierwsze? Czy była to choroba, czy wynikająca z niej miłość. Miłość karmiąca, ubezwłasnowolniająca. Miłość próbująca zrekompensować inne braki i poczucie winy. Czy Adaś kiedykolwiek chciał zostać Adamem? Czy życie Adama byłoby lepsze od tego, które ma Adaś?
Pan Tadek
Trafił na OIOM przez problemy z sercem. Śmiem twierdzić, że rzekome, bo podczas pobytu na Intensywnej Terapii serce działało wyśmienicie. Każdy dzień przynosił Panu Tadkowi nową miłość. Ignorując niemal czterdziestoletnią różnicę wieku podrywał pielęgniarki z niegasnącą pewnością powodzenia. A to że wenflon nie taki, a to że może soczku by się Pan Tadek napił, a to że ładnie siostrze w niebieskim. I tak wypełniał Pan Tadek każdy dzień nową miłością i kontaktem z czymś dla nas już niewidzialnym. Na przemian z pielęgniarskim flirtem szeptał niezrozumiałe zaklęcia i wyciągał ręce do czegoś poza naszym zasięgiem. Wyobrażam sobie, że tworzył tam dodatkowe życia, bo w tym które mu zostało nastąpił chwilowy zastój, nie tylko krążeniowy. W ciągu kilku tygodni, które spędził Pan Tadek na OIOMIe pamiętam tylko jedne odwiedziny. Kątem oka dostrzeżone gesty i słowa nie wystarczyły, aby dociec kim byli goście. Dzieci mieszkające na drugim końcu Polski? Młodszy brat z rodziną, dawno nie widziany, pogrążony własnym biznesem? Koledzy z wojska? Moja głowa zastanawia się jak przydarzyła się mu ta samotność. Niesprawiedliwie i bezwolnie, okraszona ludzkim zaganianiem i niewdzięcznością. Spektakularnie, w towarzystwie konfliktów, których nie sposób już odkopać z naleciałości "on nie przeprosił" i "już jest za późno". Czy może po cichu, stopniowo, przez obopólne zaniedbanie? A może wcale się nie przydarzyła. Może była wyborem w obliczu kończącego się czasu.
Kiedy łóżko Pana Tadka opustoszało, długo zastanawiałam się dokąd zniknął i czy w tym świecie, który wybrał, ktoś z nim jest.
*Oprócz Marysi, której historia była publikowana w prasie, imiona bohaterów zostały zmienione.






Komentarze