Liczby
- Marta Lupa-Wyszowska
- 16 cze
- 3 minut(y) czytania
Stoimy nad twoim łóżkiem - ja, Twoja i moja mama. Jedna z kilku okazji, kiedy, pomimo reguł, mogłyśmy być z Tobą razem. Przed nami zielony kitel ordynatora. Po raz kolejny rozmawiamy o Twoim byciu bądź niebyciu, ale ton tej rozmowy zupełnie nie przystaje do je treści. Fakty, choć brutalne, podane z uśmiechem i wykąpane w spokoju, bo same w sobie mają wystarczająco dużo dramatu.
11

Wyjechaliśmy wcześnie, żeby nie przebijać się przez korki we Wrocławiu. O tym, że jest niedziela przypomina audycja w Radiu Wrocław Małgorzaty Majeran-Kokott o kulturze ludowej. Próbuję sobie przypomnieć, gdzie jedziemy, ale nie jestem w stanie określić nawet pory roku. Pamiętam tylko migawki. Szarość asfaltu, która zlewa się z niebem. Mijane drzewa rozmazane przez kilometry na godzinę. Deska rozdzielcza chropowata od tysiąca miniaturowych okręgów. Cisza niezbudzonego jeszcze świata. Być może, gdybym widziała dokąd zmierzamy zrozumiałabym, dlaczego wybraliśmy ten moment. Dlaczego, właśnie wtedy, po ponad 10 latach związku postanowiliśmy się pobrać. Gdzieś pomiędzy Kołem Gospodyń Wiejskich i planami na obiad. Być może dopiero teraz w naszych głowach zrobiło się miejsce, żeby poruszyć ten temat. Rok w Anglii na moje studia. Opieka nad dziadkiem. Remont mieszkania. Zawsze coś innego było na pierwszym miejscu, a my nigdy nie mieliśmy ciśnienia na formalizowanie “nas”. Nie wpadliśmy w pułapkę tego, że wypada, że ktoś czeka, że po tylko latach już czas. Liczenie jeszcze nas wtedy nie dotyczyło, bo szczęśliwi …
3
- Bo wiecie Państwo w udarach są trzy kryzysowe momenty - 3 dni, 3 tygodnie i 3 miesiące. Pierwszy mamy już za sobą. Jeżeli będzie z nami na 3 tygodnie szanse rosną.
Szanse na co? Na co w zasadzie liczymy. Że wyzdrowiejesz? Że przeżyjesz? Jak długo? Żadna z nas nie dopytuje, nie żąda doprecyzowania. Pozostawiamy skalę tego, co się wydarzyło w świadomym niedopowiedzeniu.
Stoimy nad twoim łóżkiem - ja, Mirka i moja mama. Jedna z kilku okazji, kiedy, pomimo reguł, mogłyśmy być z Tobą razem. Przed nami zielony kitel ordynatora. Po raz kolejny rozmawiamy o Twoim byciu bądź niebyciu, ale ton tej rozmowy zupełnie nie przystaje do je treści. Fakty, choć brutalne, podane z uśmiechem i wykąpane w spokoju, bo same w sobie mają wystarczająco dużo dramatu.
Trzy dni. Trzy tygodnie. Trzy miesiące. Trzy. Uczepiam się tej liczby i dzielę moją nadzieję na trzy nierówne części. Ta ostatnia największa, tak żeby starczyło do końca. Od tego czasu liczę dni, miesiące. I liczę na. To, na co liczę zmniejsza się proporcjonalnie do upływu czasu. Że wyzdrowiejesz. Że się obudzisz. Że nie będziesz cierpiał. Że nie będziesz sam.
4
Przeskoczyłeś dzisiaj z 3 na 4. Ponoć to dobrze. Ponoć to dobry znak. A jednak nie mogę odpędzić od siebie myśli, że tak bardzo nie chcę, aby całość Ciebie sprowadzała się do jednej liczby. Tak bardzo się w niej nie mieścisz. Wychodzisz bokami, poza formę, każdym słowem, wspomnieniem, dotknięciem innych istnień - nie dajesz się zamknąć. Wyślizgujesz się całym sobą.
W domu, wbrew rozsądkowi, czytam o Skali Glasgow* na stronie Wikipedii. Kontakt słowny - 1 punkt. Otwieranie oczu - 1 punkt. Reakcja ruchowa - 2 punkty: patologiczna reakcja wyprostna, odmóżdżenie. Ostatnie słowo odsyła do innej strony z wyjaśnieniem. Nie klikam. Jeszcze nie czas. Codziennie dopytuję, czy jest jakiś postęp, czy zmierzasz do piątki. Czy może otwarłeś oczy, a Twoja ręka uciekła od bólu. Pytam do momentu, kiedy wiem, że mogę kliknąć link i przejść do kolejnej strony. Kiedy rozumiem, że ten przeskok to było Twoje jedyne drgnięcie.
Skala Glasgow - to skala używana w medycynie do oceny poziomu przytomności.






Komentarze