Zabawa w chowanego
- Marta Lupa-Wyszowska
- 9 cze
- 2 minut(y) czytania
Kiedy docieram do sali, dostrzegam Cię z daleka na łóżku po prawej stronie. Nie wiem, co przeraża mnie bardziej: to, że leżysz bez ruchu, nienaturalnie jasne światło na tle czerni za oknem, czy ilość urządzeń, których potrzebujesz, aby nadal być z nami.

"Naprawdę potrafimy żyć dopiero w klęsce. Przyjaźnie pogłębiają się. Miłość czujnie podnosi głowę.” Wiersz Zagajewskiego pobrzmiewa mi w głowie, kiedy po raz pierwszy mam do Ciebie wejść. Życie w “klęsce” zawsze dobrze mi wychodziło. Mistrz wzięcia się w garść i parcia do przodu. Chowania emocji na dnie, pod maską “damy radę”. I tym razem powtarzam schemat. Opanowana, skoncentrowana na zadaniu, nie pozwalam się sobie rozpaść na kawałki. Godzina 20:00. Po raz pierwszy wchodzę na oddział OIOMu i wsłuchuję się w polecenia pielęgniarek o ochronnym fartuchu, ochraniaczach i dezynfekcji rąk. Każde polecenie, każdy gest wypełniony pieczołowitością. Tą samą, z którą siedmioletnia Marta podkreślała tematy w zeszycie od polskiego zielonym cienkopisem. Dokładność popłaca, daje kontrolę. Dokładność to jedyne, co mogę teraz zrobić. Zawsze działała, więc może i teraz będzie magicznym zaklęciem. Kiedy podchodzi do mnie lekarz wsłuchuję się w każde słowo jak w tekst Ewangelii. Gdybym wierzyła. Być może zacznę, może powinnam.
- Nastąpił zator w tętnicy doprowadzającej krew do pnia mózgu. Próbowaliśmy go usunąć, ale niestety się nie udało. Stan jest krytyczny.
Co mam teraz zrobić? Co powiedzieć? Paść na kolana, załamać się, próbować wydobyć słowa ugrzęzłe w gardle? Każda z kulturowych klisz wydaje się nieadekwatna, bo nie czuję żadnej z tych rzeczy. To, co słyszę jeszcze do mnie nie dociera. Docierać będzie w małych fragmentach, falach bólu, kiedy rzeczywistość urealnia się na chwilę i zaczynam wierzyć, że mnie to spotkało, że nas. Że rachunek do spłaty właśnie dotarł. Za lata szczęścia, miłości, spokoju w Twoich ramionach.
Dziękuję lekarzowi i pytam się, czy mogę Cię zobaczyć.
- Tak, bardzo proszę. Sala numer 1. Proszę zapytać pielęgniarek, które łóżko.
Nie muszę. Kiedy docieram do sali, dostrzegam Cię z daleka na łóżku po prawej stronie. Nie wiem, co przeraża mnie bardziej: to, że leżysz bez ruchu, nienaturalnie jasne światło na tle czerni za oknem, czy ilość urządzeń, których potrzebujesz, aby nadal być z nami. Powoli podchodzę do Twojego łóżka. Starając się niczego nie dotknąć opieram ręce na metalowej barierce. Czy mogę Cię dotknąć? Czy to jeszcze jesteś Ty? Maszyny i rurki, do których jesteś podpięty staną się częścią Ciebie dopiero za kilka dni, może tygodni. Teraz w ich plątaninie wydajesz się obcy. Nie odpowiadasz na mój dotyk, ale gładkość twojej skóry zabiera mnie do domu.
- Nie wiem, jak to zrobisz Miśku, nie obchodzi mnie to, ale masz z tego wyjść. Rozumiesz?
Zabawa w chowanego ze zdrowym rozsądkiem właśnie się rozpoczęła. Kto wygra?






Ten wpis poruszył mnie najbardziej, so far. Może przez ten wgląd w Twoje wnętrze...