top of page

Sen

  • Zdjęcie autora: Marta Lupa-Wyszowska
    Marta Lupa-Wyszowska
  • 29 maj
  • 2 minut(y) czytania

Odwracam się w stronę dużego pokoju. Najpierw dostrzegam rowerek treningowy, ale przewrócony na bok. Obok twój telefon. Po prawej stronie - pod oknem, na brązowych panelach leżysz Ty.

Zdjęcie autorstwa Tomasz Pietrzyk
Zdjęcie autorstwa Tomasz Pietrzyk

- Ty się nigdy nie uśmiechasz, nie?

- No przecież się kurwa uśmiecham. O co ci chodzi - Misiek odpowiada fotografowi minimalnie podnosząc kąciki ust. Uczuciowa ekspresja nigdy nie była mu bliska.


Stoimy na geometrycznej posadzce Pijalni Wód w Szczawnie Zdroju. Ja próbująca udawać, że nie jest mi zimno; Misiek, że sesja zdjęciowa nie jest dla niego zupełną torturą. Jest wcześnie. Kuracjusze nie wyszli jeszcze na jesienne spacery, nikt nie uczy się jeździć na rowerze. Okolica zatopiona w słońcu, w brązie i złocie wczesnej jesieni.


Mam na sobie białą sukienkę bez ramion, szytą na zamówienie. Warstwy tiulów i koronek tak dobrze prezentujące się na sklepowych wystawach okazały się dla mnie mentalnie nie do przejścia. Prostota wygrała. Misiek - w granatowym garniturze kupionym w pierwszym sklepie, do którego weszliśmy. I muszka, przekrzywiona tak samo jak u Taty na ślubnym zdjęciu rodziców. Po wszystkim powiem do mamy, że to dobry znak. Choć żadnego nie potrzebowaliśmy. Decyzję podjęliśmy po 11 latach związku - w spokoju, bo nadszedł właściwy czas.


- No przybliżcie się do siebie, ręka na bioderko Michał.

- Ja jebię - słyszę wypowiedziane szeptem i próbuję nie wybuchnąć śmiechem.


Wiem, jak bardzo przekracza to jego granice. On wie, jak wiele to dla mnie znaczy. Ujęcie numer 1: Misiek obejmuje mnie w pasie. Ujęcie numer 2: stoimy wpatrzeni w siebie, między nami wiązanka: białe frezje - jak u Mamy - stokrotki i niebieskie chryzantemy.


Po chwili dołączają do nas świadkowie.


I choć z zimna sinieją mi usta nie mogę wyjść z podziwu, że ktokolwiek może stresować się tym dniem. Nigdy nie byłam spokojniejsza.


Jest 26 września 2015 roku. Za chwilę weźmiemy ślub.


***


- A co ty Miśku? Zmęczyłeś się? - rzucam w stronę dużego pokoju, kiedy kątem dostrzegam Cię na podłodze, a obok rowerek treningowy. Jeszcze nie zauważam, że w scenariuszu powtarzanym tak wiele razy, dziś grasz inną rolę.


Torby, które każdego dnia dźwigam ze sobą do szkoły odstawiam na szare kafelki. Przekleństwo zaangażowanego nauczyciela. Zeszyty ćwiczeń, kartkówki, karty obrazkowe, brystole i te mniej oczywiste - plastikowa butelka, pompony i klamerki. W mieszkaniu unosi się zapach pieczonego kurczaka - pół godziny temu prosiłam Cię, żebyś wsadził go do piekarnika, kiedy rozmawialiśmy przez telefon. Oddycham z ulgą po kolejnym dniu spędzonym z dzieciakami, na równi doprowadzającymi do szału i olśnień. Rok szkolny dopiero się zaczął, więc olśnienia nadal przeważają. Ściągam buty i odwieszam kurtkę do szafy. Kiedy milknie dźwięk zasuwanych drzwi dochodzi do mnie Twoje chrapanie. I lekki niepokój, nie w pełni uświadomiona dziwność tej sytuacji, odchylenie od normy. Odwracam się w stronę dużego pokoju. Najpierw dostrzegam rowerek treningowy, ale przewrócony na bok. Obok twój telefon. Po prawej stronie - pod oknem, na brązowych panelach leżysz Ty.


Z rękami napiętymi w spazmie.


Bezgłośnie wołający o pomoc.


Niewypowiedziane słowa wypływają z Twoich ust pianą.


Oczy wędrują na bok, szukając ucieczki.


Jest 26 września 2016 roku - pierwsza rocznica naszego ślubu, a ja nie mogę się obudzić.

Komentarze


 Powered and secured by Wix

bottom of page