Jesień
- Marta Lupa-Wyszowska
- 23 cze
- 1 minut(y) czytania
Odłączają Cię od respiratora - Trzy samodzielne oddechy. Pięć. Osiem. Ziewasz, poruszasz już rękoma, nogami, ronisz łzy. Nie chcę wiedzieć, ile jest w tym Twojej woli.

Nagle stałeś się tylko ciałem. Zastygłe, nagie, pod cienkim prześcieradłem. To, które tak dobrze znam. Od zawsze w ruchu, teraz bezwolne. Za które oddycha ktoś inny. Ciało, które nie jest już twoje. Zielone, fluorescencyjne kreski, fale i cyfry - to jedyna oznaka, że ciągle tam jesteś. Mam ochotę potrząsnąć Tobą z całych sił i obudzić Cię z tego zimowego snu. Jeszcze nie czas Miśku. Jest dopiero październik.
Ściskam Twoją dłoń - nie ściskasz mojej w odpowiedzi. Przełykam swoją rozpacz. Nie chcę, żebyś mnie widział?, słyszał?, czuł? w takim stanie.
Ciśnienie w mózgu nadal rośnie, na twoje oczy nie starcza już miejsca. Po kilku dniach pielęgniarki przykrywają je ligniną. Nie zamykają się. Co było ostatnią rzeczą, którą widziałeś?
Przynosimy piankę do mycia, dezodorant, oliwkę dla dzieci - na odleżyny. Po kilku dniach przenoszą Cię na inną salę. Jestem pewna, że poruszasz ustami. Serce podnosi mi się do gardła. W tym tygodniu poruszysz też ręką.
Kolejna zapaść. Temperatura 40 stopni, prężenia. Respirator wraca na stałe.
Od dwóch dni oddychasz samodzielnie. Wczoraj zacisnąłeś rękę na mojej. Jesteś coraz bardziej moim Miśkiem. Na przemian z Twoją mamą zaczynamy Twoją rehabilitację
Kolejna zapaść. Temperatura 40 stopni. Napady padaczkowe. Skoki ciśnień. Umierasz po raz kolejny. Po raz trzeci w tym miesiącu.






Komentarze