Dziewięć
- Marta Lupa-Wyszowska
- 27 lip
- 4 minut(y) czytania
Otoczona drewnianymi skrzyniami, z połyskiem lub bez - zamieram. Każde słowo mężczyzny w białej koszuli wysysa ze mnie i z tego małego pomieszczenia kolejną dawkę tlenu. Na litość Boską lub ludzką jakie ma znaczenie, czy leżysz w dębie, sośnie, czy topoli, jeżeli nie leżysz przy mnie.

Kiedy. Gdzie. Ksiądz. Trumna. Otwarta, czy zamknięta. Wieńce. Krzyż. Rezerwacja. Nekrologi.
Dziewięć. Dziewięć pytań, o to czego byś chciał. Dziewięć pytań zadanych za wcześnie. Dziewięć pytań, na które nie chcę odpowiadać.
***
Zakład pogrzebowy Woźnicki. Zielony szyld odbija się od kremowych ścian budynku w środku Podzamcza. Zagłębie śmierci otoczone tysiącami żyć. Na przeciwko Kościół - czerwona dachówka i biel poszarzała od milionów pomszalnych kroków i bożocielnych pochodów. Czy jest łatwiej kiedy wierzysz? Czy bliskość świętości pomaga odprawić miłość na tamten świat?
Wchodzimy do środka.
- Dzień dobry, my w sprawie pogrzebu - anons zupełnie niepotrzebny. Czy ktokolwiek przychodzi tu w innej sprawie?
- Bardzo proszę - słyszymy od mężczyzny w białej koszuli schowanym za twierdzą drewnianego biurka.
Siadamy - ja, mama i Marcin - Miśka brat. W niepewności co dalej, z rękami na kolanach i sercami w gardle. Po lewej stronie półki pod sufit zastawione urnami - srebrne, pozłacane, marmurowe, z krzyżem, bez krzyża - do wyboru, do koloru, do wiecznego spoczywania.
Kątem oka dostrzegam przejście do kolejnego, mniejszego pomieszczenia i fragmenty wystawionych tam trumien. W przerażeniu odwracam wzrok w stronę okna - pod nim podłużny stół, a na nim katalogi wieńców, wiązanek i szarf. Powracam wzrokiem do biurka - zapas długopisów, pieczołowicie posegregowane dokumenty, a między nimi chory sen funeralnego marketingu - pudełko na spinacze w kształcie trumny. Powoli zaczynam się czuć jak w świecie paralelnym, świecie pod drugiej stronie lustra. Przestaję rozumieć jak się tutaj znalazłam, odpływam w mentalny absurd. Nagromadzenie przedmiotów okołośmiertelnych przekracza moją zdolność pojmowania.
- Dobrze, możemy zaczynać. Na kiedy planujemy pogrzeb? - z rodzącej się paniki wyrywa mnie pierwsze pytanie.
Kiedy. Pogrzeb. Kiedy pogrzeb. Jest poniedziałek. Zwykle po dwóch dniach. Ale Kamil z Norwegii może będzie chciał przylecieć. Ciocia ze Szwecji. Muszą mieć więcej czasu. Może w piątek?
- W piątek? - odpowiadam szukając potwierdzenia w oczach mamy i Marcina. Znajduję tylko znaki zapytania. Jak wiedzieć, że odpowiedź jest właściwa, kiedy nie chcę słyszeć pytania? Jakimi kryteriami powinnam się tu kierować? - Czy to może za późno?
- To nie ma właściwie znaczenia. Tylko opłata za chłodnię będzie większa.
Opłata za chłodnię. Kryterium - praktyczność. Będę pamiętać.
- To w piątek, około 14? - decyduję. Decyzja numer 1, dam radę.
- Cmentarz w Szczawnie Zdroju?
- Tak - opowiadam, tym razem bez wahania. Z tyłu głowy strzępki rozmów, że cmentarz komunalny, że dobrze utrzymany, że będzie mu tam lepiej.
- Dobrze, Szczawno Zdrój. Czy pogrzeb ma być z księdzem, czy świecki?
- Świecki - ponownie odpowiadam bez wahania.
Decyzja numer 3 przychodzi a łatwością. Jedyne pytanie, na które znam odpowiedź. Misiek niewierzący od dawna, ja utwierdzona w przekonaniu, że nie wydarzy się już nic, co mogłoby mnie zwrócić w stronę Kościoła. Nie chcę słyszeć o boskim planie, bo odejście Michała nie ma żadnej wartości dodanej, jest tylko stratą - dla mnie, dla nas i dla świata.
- Czy w takim razie życzą sobie Państwo krzyż? - Mój Boże - mówię do siebie w myślach zastanawiając się do kogo właściwie kieruję te słowa, gdzie szukam pomocy. Pod czerwoną dachówką po drugiej stronie ulicy? W budynku, który od dawna jest dla mnie pusty? W żołądku czuję rosnącą panikę - nie wiem, logika zawodzi, a Ty zostawiłeś mnie w tym samą. - Nie wiem, chyba nie, jak pogrzeb świecki? -odpowiadam na granicy szlochu.
- Może jednak krzyż zostawimy, bo tak łyso bez krzyża? - no tak łyso, mama ma rację. No i gdzie damy tabliczkę z imieniem, jeżeli nie będzie krzyża. Moja głowa wiruje od skakania między światami. Zamazane granice między “tego byś chciał”, “tak wypada” i “tak będzie ładnie”.
- To zostawiamy krzyż.
- Czy chciałaby Pani zarezerwować miejsce obok męża? Opłata tysiąc złotych.
1000 złotych. Cena bycia obok Ciebie do końca. Odpowiadam bez wahania.
- Tak, poproszę - bo wtedy nie wyobrażam sobie jeszcze, aby mogło istnieć jakieś inne życie, poza Tobą, poza nami.
Numer 5 - przekroczyliśmy połowę listy. Już niedaleko.
- Ok, a jak robimy z kwiatami? Wolą Państwo wiązanki, czy wieńce?
Skupiam się na liczeniu, liczenie pomaga. Porządkuje absurd w kategorie, pomaga ogarnąć. Wieńce ode mnie, rodziców - moich i Twoich, Marcina i Gosi, i Tomka, wiązanki dalszej rodziny. Białe lilie ode mnie, róże od rodziców i goździki od braci. Bliskość emocjonalna mierzona w ilości i kolorze płatków. Arbitralnie stworzona florystyczna hierarchia, nie mająca żadnego znaczenia. Napisy na szarfach przychodzą łatwiej, bo słowa od zawsze przynoszą ulgę. Kochanemu Michałowi - żona Marta. Kochanemu synowi - rodzice. Kochanemu wujkowi i bratu - Marcin, Gosia, Helenka i Marysia. 39 lat “kocham Cię” zamknięte w kilku słowach, czarno na białym.
- Dobrze, czyli 5 wieńców. Czy jeden komplet nekrologów wystarczy? W komplecie jest 10.
- Myślę, że tak.
- A jak redagujemy?
Jak redagujemy? Jakimi słowami chcę powiedzieć światu, że odszedłeś? Żadnymi. Takie słowa nie istnieją. Nie chcę, żeby świat wiedział. Może jeżeli mu nie powiem, to wszystko się odstanie.
- Proszę wybrać jakiś standardowy tekst - pytanie numer 7 pozostaje poza moją kontrolą. Umrzesz słowami kogoś innego.
- Dobrze, to jeszcze została nam tylko trumna. Zapraszam do pomieszczenia obok.
Szelest krzeseł. Wstajemy.
- Mogą Państwo wybrać rodzaj drewna, kształt i okucia. Najpopularniejszy jest dąb z połyskiem. Wszystkie trumny wyściełane są białą satyną. Dodatkowy możemy dołożyć metalowe okucia i ozdobną białą koronkę przy brzegach. Wystawione mamy tylko 6, ale mogę Państwu pokazać cały katalog.
Otoczona drewnianymi skrzyniami, z połyskiem lub bez - zamieram. Każde słowo mężczyzny w białej koszuli wysysa ze mnie i z tego małego pomieszczenia kolejną dawkę tlenu. Na litość Boską lub ludzką jakie ma znaczenie, czy leżysz w dębie, sośnie, czy topoli, jeżeli nie leżysz przy mnie.
Mama widząc panikę w moich oczach podejmuje decyzję - zostajemy prze dębie. Trumna zakmnięta, a na niej Twoje zdjęcie.
***
Szczawno Zdrój. 2 czerwca. Godzina 14. Mistrz Ceremonii. Krzyż. Komplet nekrologów. 5 wieńców. Trumna dębowa. Zamknięta.
Lista zamknięta. Nie ma Cię o 9 decyzji bardziej.






Komentarze